Średnio, co 56 minut, świętokrzyscy strażacy wyjeżdżali w ubiegłym roku do gaszenia pożarów. W 2012-tym wybuchło ich w regionie ponad 9,5 tysiąca, najwięcej od 10 lat. Tylko w marcu, ratownicy wyjeżdżali do interwencji prawie 4,5 tysiąca razy. Gaszono przede wszystkim, umyślnie podpalane łąki i nieużytki.
Podpalenia były najczęstszą przyczyną pożarów. Trzy czwarte z nich, to były celowe działania ludzi.
Świętokrzyska Państwowa Straż Pożarna podsumowała ubiegłoroczne działania. W naradzie wziął udział zastępca komendanta głównego, nadbrygadier Janusz Skulich, który mówił o niedoborach finansowych w tej formacji. W tym roku, świętokrzyska straż dysponować będzie taką samą ilością pieniędzy, jak w roku ubiegłym, co przy inflacji i rosnących kosztach utrzymania oznaczać będzie ograniczenie wydatków. Największym problemem ratowników nie jest brak pieniędzy na inwestycje, ale na bieżącą działalność. Komendant powiedział jednak, że nigdy nie dojdzie do sytuacji, że z braku środków jednostki nie wyjadą do akcji.
Janusz Skulich odniósł się również, do opublikowanego niedawno zarządzenia, dotyczącego pozostawienia miejsca zdarzenia po wypadku drogowym. Zapewnił, że strażacy- tak jak dotychczas- będą wyjeżdżać do wszelkich zdarzeń, będą porządkować miejsca tragedii, nie będą jednak odpowiadać za naprawę infrastruktury drogowej. To zadanie należy do właścicieli i administratorów dróg.
W ubiegłym roku, świętokrzyscy strażacy byli wzywani do 14,5 tysiąca zagrożeń. 1/3-cia z tych interwencji dotyczyła usuwania skutków wypadków drogowych.
Marcin Przemirski