Likwidator kieleckiego PKS-u zapewnia, że zrobi wszystko, by nie trzeba było ogłaszać upadłości spółki. Jak informowaliśmy – do kolejnego przetargu na sprzedaż PKS nie zgłosił się żaden inwestor, chętny do jego nabycia. Marek Wołoch poinformował, że będzie rozmawiał z właścicielem kieleckiego przedsiębiorstwa, czyli resortem skarbu w sprawie ponownego ogłoszenia przetargu. Konieczne jest jednak dokładne określenie warunków sprzedaży.
Marek Wołoch w studiu Radia Kielce
Przede wszystkim chodzi o procedowanie planu zagospodarowania nieruchomości, wykorzystania budynku dworca, a także o kontynuowanie działalności przewozowej. Likwidator PKS stwierdził, że potencjalnych inwestorów może odstraszać fakt wpisania budynku dworca do rejestru zabytków. W takiej sytuacji trudno jest podejmować ryzyko, związane z jego remontem i zagospodarowaniem. „Jeśli to ma być muzeum, to nie da się tam zrobić nowoczesnego centrum komunikacji” – dodał.
Ponadto słowackiego inwestora, który był zainteresowany zakupem zniechęciło nieuporządkowanie sprawy jednej z działek i nie wpisanie jej do księgi wieczystej – przypomniał Marek Wołoch. Dodał, że obecnie z kieleckiego dworca odjeżdża dziennie 700 autobusów, a zatem jest to największa w regionie firma komunikacyjna. Ten obiekt powinien dalej funkcjonować, jako miejsce komunikacji publicznej, bo jest konkurencyjny dla innych przewoźników – stwierdził gość Radia Kielce.
Sytuacja finansowa spółki jest zła. Po zajęciu przez komornika wszystkich wierzytelności dochód jest tylko ze sprzedaży biletów. Pracownicy nie otrzymują wynagrodzeń w pełnym wymiarze. Pozostało już tylko 40 linii międzyregionalnych, a mogłoby być więcej. Marek Wołoch stwierdził, że trzeba stworzyć warunki, by uratować majątek PKS i nie obniżać jego wartości. Nie można dopuścić do sytuacji, że dworzec zostanie sprzedany za symboliczny milion – zastrzegł. Przyznał jednak, że obecnie może być już za późno, by ograniczyć straty.
Ewa Golińska