Senator Beata Gosiewska zamierza bronić czwórki kieleckich radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy pod koniec tygodnia zostali wyrzuceni z partii. Jak tłumaczy, nie ocenia ich głosowania w kwestii podatków lokalnych, ale oburza ją sposób w jaki zostali potraktowani.
Beata Gosiewska podkreśla, że usunięte osoby, to bliscy współpracownicy jej zmarłego męża- działacze, którzy tworzyli struktury PiS w Kielcach i regionie. Jej zdaniem niewłaściwe jest to, że o decyzji pełnomocnika okręgowego PiS- Krzysztofa Lipca dowiedzieli się z mediów. Do tej pory nie otrzymali oficjalnej decyzji. Senator podkreśla, że wyrzuceni z partii radni nie mieli szansy, żeby się bronić.
Beata Gosiewska twierdzi, że wielu działaczy jest oburzonych zachowaniem Krzysztofa Lipca. Ona sama uważa, że aktualny szef świętokrzyskiego PiS nie ma prawa oceniać postawy działaczy, którzy przez 10 lat uczciwie pracowali dla partii. Beata Gosiewska dodaje, że wielokrotnie słyszała od męża, że to właśnie ze starachowickim posłem są problemy.
Wdowa po tragicznie zmarłym liderze PiS w regionie dodaje, że do tej pory, w ugrupowaniu nie stosowano takich metod. Podkreśla, że jeśli pełnomocnik okręgowy chciał przekonać radnych do określonych zachowań, mógł to zrobić rozmawiając z nimi, a nie wydając zarządzenie.
Czworo kieleckich radnych: Renata Wicha, Dariusz Kozak, Jarosław Karyś i Mariusz Goraj zostali wykluczeni z PiS, bo zdaniem szefa ugrupowania w regionie, złamali jego statut. Pełnomocnik okręgowy partii zalecił radnym, żeby do zgłoszonej przez prezydenta Wojciecha Lubawskiego uchwały, dotyczącej podwyżki podatków złożyli poprawkę, mówiącą o zwiększeniu opłaty tylko od przedsiębiorców, a nie od wszystkich mieszkańców miasta. Radni nie wykonali zalecenia i zagłosowali przeciwko podwyżce podatku od nieruchomości.
Anna Roży