Piłkarze ręczni Vive Tauronu Kielce od porażki rozpoczęli rywalizację w Lidze Mistrzów. W meczu grupy B mistrzowie Polski przegrali na wyjeździe z węgierskim Pick Szeged 30:31 (14:17). Vive Tauron mógł doprowadzić do remisu, ale na 2 sek. przed końcem meczu rywale zablokowali rzut Karola Bieleckiego.
Najwięcej dla kieleckiego klubu, 6 bramek, rzucił Julen Aguinagalde; 5 goli zdobył Michał Jurecki. Gospodarzy poprowadził do zwycięstwa Dean Bombač, który rzucił 11 bramek.
Posłuchaj relacji Marka Cendera:
Nie o takiej inauguracji sezonu Ligi Mistrzów marzyli piłkarze, szkoleniowcy i kibice Vive Tauronu Kielce, którzy w czerwcu cieszyli się z trzeciego miejsca podczas turnieju finałowego europejskich rozgrywek. Tym razem hala Varosi Sportcsarnok w położonym na południu Węgier Segedynie, podobnie jak w marcu 2013 roku okazała się twierdzą, w której zawodnicy Pick zatrzymali dla siebie dwa punkty. Z tą różnicą że dwa lata temu, również jednobramkowa porażka 25:26 przydarzyła się w pierwszym spotkaniu 1/8 finału i z nawiązką została nadrobiona w rewanżu.
Mistrzowie Polski dobrze weszli w niedzielne spotkanie, choć głównie za sprawą doskonale broniącego przez pierwszy kwadrans Sławomira Szmala, który dawał sobie radę również w trudnych do obrony rzutach z kontry. Dzięki temu powstawało wrażenie, że kielczanie kontrolują sytuację i od samego początku będą budować bezpieczną przewagę nad węgierskim rywalem. Około piątej minuty prowadzili już 4:1 po rzucie Lijewskiego, jednak Pick potrzebował zaledwie 5 minut by doprowadzić do remisu (4:4)
Wtedy żółto-biało-niebiescy po raz ostatni jak się okazało odskoczyli gospodarzom na 6:4. Od tego momentu coraz wyraźniej widoczna była po pierwsze słabsza skuteczność bramkarza Vive, a także błędy w środku obrony, które pozwalały Węgrom na skuteczne rzuty z szóstego metra. Bezlitośnie okazje do zdobycia gola wykorzystywał doskonale dysponowany w tym meczu Słoweniec Dean Bombac. W 22. minucie Pick prowadził już czterema trafieniami. Na nic zdały się próby odrabiania strat. Do szatni, mistrzowie Polski schodzili przegrywając 14:17.
W drugiej połowie obraz gry specjalnie się nie zmienił. Vive zdawało się być momentalnie bezradne, nie potrafiąc znaleźć sposobu na doskonale dysponowanego bramkarza Jose Manuela Sierrę, a także dobrze funkcjonującą obronę. W 38. minucie przewaga rywali wzrosła do sześciu trafień (23:17).
Wówczas po raz kolejny goście próbowali zniwelować straty. Na kilkanaście minut przed końcem do szczęścia brakowało im tylko dwóch bramek (26:28). Lecz wtedy nastąpił kolejny krytyczny moment meczu. Vive zaczęło tracić gol za golem. W 56. minucie na tablicy świetlnej było już 31:26 dla gospodarzy. Od tej chwili do bramki grającego w barwach Pick Wyszomirskiego trafiali już wyłącznie mistrzowie Polski, pokazując na koniec waleczny pazur. Czasu wystarczyło im jednak jedynie na cztery trafienia.
Na dwie sekundy przed końcem inauguracyjnego spotkania, podopieczni Tałanta Dujszebajewa mieli jeszcze szansę na uratowanie punktu podczas rzutu wolnego, jednak Bieleckiego powstrzymał blok rywali.
Przegrana w meczu pierwszej kolejki oznacza, że w tym sezonie szczypiorniści Vive nie powtórzą sukcesu z sezonu 2012/2013 oraz 2014/2015 kiedy udało im się zakończyć fazę grupową bez straty punktu. Na trzy takie przypadki w historii LM piłkarzy ręcznych dwukrotnie udało się to właśnie zawodnikom z Kielc.
W kolejnym meczu, w przyszłą sobotę Vive Tauron Kielce zagra u siebie z Montpellier.