Saperzy z Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych zostali zaangażowani w sprawę tajemniczych wybuchów w lesie w podkieleckim Sukowie. Zauważono tam lej po wybuchu o głębokości około półtora metra i szerokości 3-4 m - informuje dowódca patrolu rozminowania st. chor. sztab. Robert Krasowski.
- Od dwóch tygodni regularnie w tym rejonie dochodziło do dużych detonacji. Okoliczni mieszkańcy odczuwali wstrząsy w domach - mówi żołnierz.
Mieszkaniec Sukowa relacjonują, że wybuchy w miejscowym lesie było słychać już kilka razy.
- Wybuch było słychać m. in. w poprzednią sobotę o 19.00. Wczoraj, po kolejnym wybuchu kolega zdecydował się zawiadomić policję, ponieważ cały dom się trząsł - dodał.
Również pani Anna zauważyła, że wczorajszy wybuch spowodował drżenie ścian oraz mebli.
- Myśleliśmy, że wybuchła bomba. Niedaleko są magazyny wojskowe i baliśmy się, że zaraz zostaniemy wysadzeni w powietrze - dodaje.
Zgłoszenie o wybuchu wpłynęło do policjantów wczoraj wieczorem. Dlaczego więc dopiero dzisiaj rano rozpoczęło się przeszukiwanie terenu? Karol Macek z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach twierdzi, że funkcjonariusze już wczoraj rozpoczęli wyjaśnianie tej kwestii. Kontaktowali się m. in. z żołnierzami i ustalali, czy to nie są ich działania.
- Same poszukiwania musiały być przeprowadzane w warunkach zapewniających absolutne bezpieczeństwo, zarówno policjantów, jak i innych funkcjonariuszy, dlatego zostały podjęte dopiero o świcie - tłumaczy.
Policjanci sprawdzali okolice miejscowości Suków-Modrzewie. Przy rzece Lubrzanka zauważyli miejsce, w którym mogło dojść do detonacji ładunku wybuchowego. Trwa ustalanie czy ktoś przywiózł i zdetonował materiał, czy też w okolicy zalegają niewybuchy po II wojnie światowej. Akcja będzie kontynuowana w środę.
16.02.2021. Suków. Patrol saperski w lesie w SukowieFot. Jarosław Kubalski / Radio Kielce