Mają zaledwie od 1 do 7 milimetrów długości, ale w ogrodzie potrafią zniszczyć całe uprawy. Mowa o mszycach. W pełni lata każdy ogrodnik szuka sposobów, aby się pozbyć tych szkodników.
Wszystkie z około 700 gatunków mszyc odżywiają się sokami roślin, żerują gromadnie, uszkadzając młode pędy i liście. Żerowanie powoduje wstrzymanie wzrostu, przebarwienia, a w konsekwencji usychanie liści, pędów, kwiatów i całych roślin. Co więcej, mszyce przenoszą choroby wirusowe z rośliny na roślinę. Beata Pastuszka, ogrodnik z wieloletnim doświadczeniem informuje, że jest wiele sposobów zwalczania tych szkodników.
– Wszystkie preparaty można podzielić na naturalne i syntetyczne, decyzją ogrodnika jest, którego z nich użyje. Preparaty naturalne to wyciągi z roślin na bazie octu lub oleju. Można je stosować bez okresu karencji na warzywa, zioła i kwiaty. Należy je aplikować kilkakrotnie tam, gdzie jest wysyp mszyc. Środki wabiące zawierają feromony, które samice wyczuwają, i w ten sposób wpadają w pułapkę. Natomiast środki ochrony roślin, czyli preparaty chemiczne, wymagają zastosowania z okresem karencji. Środki te występują albo jako produkt do rozcieńczenia, albo już gotowy w atomizerze – wymienia Beata Pastuszka.
Doświadczeni ogrodnicy polecają też inną metodę walki z mszycami. Na roślinie należy zawiązać żółtą wstążkę. Ten kolor wabi biedronki, a te z kolei żywią się mszycami. Jedna larwa biedronki dziennie zjada nawet 100 mszyc. W tym przypadku na efekty trzeba poczekać około dwóch tygodni i w tym czasie nie stosować oprysków chemicznych, aby nie zniszczyć również pożytecznych owadów. Innym ekologicznym sposobem jest wykonanie preparatu z litra wody, łyżeczki sody i łyżeczki mydła w płynie.
Dużą różnicę między preparatami ekologicznymi, a chemicznymi stanowi częstotliwość aplikacji. Produkty naturalne wymagają systematyczności, trzeba je stosować wielokrotnie, a chemicznymi opryskuje się raz. Trzeba pamiętać, aby je stosować wieczorem, po oblocie pszczół. Ceny wahają się od 7 do 25 zł za koncentrat.